UWAGA!

„Do you want to be my FRIEND?” to powalona parodia tworzona przez osobę w pewnej części niepoczytalną, która w żadnym razie nie ma na celu obrażania czytelników. Wszystko to powstało w efekcie porażenia łbowego i nic z tym już nie da się zrobić. Postacie to w większości figury należące do mangak (głównie Matsuri Hino, która jest kreatorką właściwie całego świata przedstawionego z Akademią Cross i Kuranem na czele, a także Yany Toboso, Motomi Kyousuke i Tsugumi Ohby) z wyłączeniem bohaterów stworzonych przeze mnie, jak Fanaa (moje alter-ego) lub głaz, bohaterów, których pierwowzorami były osoby z otoczenia, jak Przemek, lub które są zapożyczone ze świata realnego, jak Marilyn Manson czy choćby moja mama.Gościnnie do opowiadania zaprosiłam też siebie samą.

sobota, 31 marca 2012

Notka: Imię Fany

Hej, czytelnicy! Wszyscy czworo!
W związku z częstymi pomyłkami i zdenerwowaniem, jakie wywołuje mój nick, postanowiłam trochę o nim napisać. Może nawet powstrzyma to kogoś przed przenoszeniem podwójnego "a" w miejsce pojedynczego?
Na początek - słowo "fanaa" w urdu (فناء ) oznacza "zniszczenie" lub "zagładę", w hindi (फ़ना) zaś"unicestwienie w miłości" (haha). Nick ukradłam z bollywoodzkiego dramatu o tym tytule, ponieważ tak właśnie było i już. 
Trudno odmienić słowo całkowicie i w rażący sposób niepolskie, ale ponieważ to mój nick, walnę odmianę i tak, coby rozterek niektórych się pozbyć.

M. Fanaa
D. Fany
C. Fanie
B. Fanę
N. Faną
Msc. Fanie
W. Fano 

Ładnie, prawda? 
W opowiadaniu jedynie jako narrator odmieniam to imię, ale Wam pozwalam. Pomijając wołacz.
I oczywiście nie należy mylić go z "Fanny". Wiecie, że tak nazywał się pies Izabeli Linton?
Też nie wiem, po co to piszę.

Hej, ludzie, znów zaczęłam nowe opowiadanie!

Ok, to już wszystko. Idźcie z pokoju.


piątek, 23 marca 2012

11. Fanaa Kira Demetria Mohlenaa i problemy typowo młodzieżowe

Co ja właśnie napisałam...
Może mi ktoś powie.
W ogóle, to się po trosze wzorowałam na otoczeniu, ale tak mało. Myślę, ze warto obserwować ludzi, choćby dla śmiechu.
Gwoli wyjaśnienia:
superpedagog/Pedagog = Przemek
pedagog = jakikolwiek inny nauczyciel
paedagogus = w starożytnej Grecji niewolnik pilnujący dzieciaków w drodze do szkoły, coby się nie pozarzynały czy coś...chyba starczy.

Stwierdzam notkę bo litery.
***
- FANAA MOHLENAA, JEST TU TA DZIEWCZYNKA?! – wydarł się profesor od matematyki. A także wychowawca.
Nikt się nie odezwał.
Siedząca obok namiętnie bazgrzącej coś w zeszycie Fany blondynka nieśmiało poklepała ją po ramieniu. Ta dopiero wtedy się ocknęła.
- Nie mam! – krzyknęła, radośnie podrywając się z miejsca.
- Czego nie masz? – warknął nauczyciel.
- A czego pan chciał? – spytała rezolutnie dziewczyna.
Mężczyzna wziął głęboki oddech.
- Zostań po lekcjach, muszę z tobą porozmawiać.
- Yay, sam na sam. – Skwitowało dziewczę i usiadło, powracając do rozrysowywania w zeszycie od matematyki planu napadu na fabrykę kartonów.
Profesor postanowił zignorować to i przejść do prowadzenia lekcji.
- Hej, chcesz w ogóle zdać? – spytała odwracając się jakaś śmieszna uczennica, której imienia Fanaa nie pamiętała. Od ponad pół roku.
- Że co chcę zrobić? – Zapytała Mohlenaa z sympatycznym uśmiechem.
Dziewczyna westchnęła podirytowana i, chcąc okazać swą wyższość, odwróciła się szybko, tak, ze jej włosy majestatycznie przefrunęły na drugie ramię.
- Głupia pizda – podsumowała Fanaa nie przestając się uśmiechać i ostatecznie powróciła do planowania.

Po lekcji bez pośpiechu spakowała swoje rzeczy i spokojnie ruszyła do wyjścia.
- FANAA, DOKĄD TO?!
- No, na wódkę. – Odpowiedziało dziewczę, z zaciekawieniem obserwując reakcję nauczyciela.
Ten jedynie spojrzał na swoją uczennicę, błyskając kurwikami z oczu.
- Nie pij w tym wieku.
- Okej!
- Siadaj.
Fanaa usiadła na podłodze.
Matematyk postanowił być wyrozumiały. I nie denerwować się.
- Możesz mi wyjaśnić, co to ma być? – Spytał, podsuwając Fanie pod nos jej ostatni sprawdzian z matematyki, na którym nie widniała ani jedna cyfra wyprodukowana przez Fanę. Zdobiły go za to wielkie, czerwone serca i nasmarowany pomadką napis „Kocham Pana Profesora od matematyki, bo uczy matematyki”.
Fanaa bardzo nie chciała wątpić w inteligencję ulubionego profesora, ale w sytuacjach tejże podobnych było to trudne.
- Sprawdzian. – opowiedziała z pobłażliwym uśmiechem.
Nauczyciel obdarzył ją współczującym spojrzeniem.
- Dzwoniłem już do twojego ojca, powinien zaraz przyjechać.
Fanaa wytrzeszczyła oczy.
- Kogo?
- Twojego ojca, pana ************ - jak się już utalentowani telepatycznie połapali, na myśli miał Przemka.
Minę Fany w reakcji na to stwierdzenie możliwości klawiatury określić mogły jako "O_________O".
Po chwili jednak się ogarnęła.
- To nie mój ojciec.
Ku jej uciesze profesor zmieszał się.
- Przepraszam. W każdym razie przedstawił się jako twój opiekun.
- Tak?
Kłopotliwą ciszę, jaka nastała po tej jakże porywającej wymianie zdań przerwał trzask rozwalanych drzwi.
- Cześć – powitało przybysza dziewczę.
- Fanaa, znowu sprawiasz kłopoty. Kazałem ci spoważnieć, a nie dorastać.
- Trudno – skomentowała Mohlenaa krzyżując ramiona na piersi i opadając na najbliżej stojące krzesło, by wyglądać jak najbardziej buntowniczo.
- Próbuje mieć wahania nastrojów – wyjaśnił jeszcze bardziej skonfundowanemu nauczycielowi Przemek, on to był bowiem owym przybyszem.
Profesor, cokolwiek przerażony, szybko odzyskał poczucie wyższości.
- Proszę pana, pan zdewastował mienie szkoły! Będzie pan musiał zapłacić za te drzwi!
- Dobrze – zgodził się uprzejmie Pedagog, albowiem sztukę dobrych manier, dyplomacji i wkupywania się w łaski innych (by ich potem łatwo zniszczyć) opanował już do perfekcji.
Oszołomiony zajebistością i urokiem osobistym Przemysława nauczyciel zmienił temat.
- Fanaa mnie ignoruje – poskarżył się.
- Mnie też – wyznał jego rozmówca – proszę spojrzeć – dodał, po czym zawołał Fanę po imieniu.
Zignorowała go.
- Widzi pan? Taki wiek.
Nauczyciel nie chciał sprzeciwiać się temu człowiekowi, albowiem poczuł łączący go z nim rodzaj więzi. Więzi, która łączy tylko pedagogów.
Lecz pedagodzy cechują się zwykle bezgraniczną wiarą we własną rację.
- Wszyscy moi uczniowie są w tym wieku, proszę pana. Jedynie pana podopieczna odmawia okazania mi należytego szacunku i czci.
- Naprawdę wszyscy inni to robią?
- Co do jednego! – Pochwalił się profesor – wie pan, przerażam ich. Jeśli któryś odmawia współpracy, przywieszam go skarpetkami do żyrandola.
Nagle nauczyciel posmutniał.
- I wie pan, w tym właśnie tkwi sęk. Fanaa nie nosi skarpetek.
Zapadła cisza.
- Fakt – potwierdził Przemek.
- No dobra, to było dziwne – stwierdziła Fanaa.
- Co ty nie powiesz.
- Ale proszę pana! To nie wszystko! – Przypomniał sobie wychowawca. – Fanaa również na innych lekcjach sprawia problemy.
- Ach tak? – Spytał chłodno Przemek, który miał atak rozdwojenia jaźni.
Drugiego pedagoga to bynajmniej nie speszyło.
- Poważnie pokłóciła się z nauczycielką języka polskiego. O Szekspira.
- Czyżby?
- Powiedziała, że go nie lubi.
- Bo mam prawo! – Zaświergotała Fanaa.
- Ma – potwierdził nauczyciel.
- Więc w czym problem?
- Poproszona o uzasadnienie stwierdziła, że Szekspir porwał jej babcię.
Superpedagog, który spędził długie godziny próbując oduczyć Fanę kłamania bez potrzeby, westchnął.
- Fanaa…
- To nie wszystko, proszę pana! Ksiądz wyrzucił ją z lekcji religii!
- Chodziłaś na religię? – Spytał dziewczę Przemek.
- Bo lubię pana księdza! – Objaśniło.
- Więc czemu cię wyrzucił?
- Wyśmiała go na lekcji.
- Śmiałam się do niego!
- Podobno głosiła herezje.
- Opowiedziałam mu bajkę o syrence Arielce …
- Twierdziła, że mieszka z kilkoma gejami i spytała, czy ma ich spalić w imię Cthulhu.
- Fanaa, pokręciło ci się coś. I zabraniam ci palić Kaname – powiedział łagodnie Przemek.
- Słyszałem! – Krzyknął ktoś z postawionej przed szkołą przyczepy kempingowej.
Nauczyciel był trochę oszołomiony, ale postanowił się nie poddawać.
- Proszę pana, to, co wymieniłem, to jedynie kropla w morzu. Proszę pana, pan nie chce widzieć, co zrobiła z patyczakami w klasie biologicznej. Proszę pana, ona co dzień ubiera się w jakiś dziwny, biały mundurek. Radzę popracować nad zachowaniem pana podopiecznej, proszę pana, bo niebawem może ono wywołać przykre konsekwencje.
- Wbijecie mi szpilki w kołnierzyk i wypierzecie mózg? – Chciała wiedzieć Fanaa.
- Zamknij się – odpowiedział serdecznym tonem Przemek.
Wychowawca otworzył usta, by wyrazić swą dezaprobatę w stosunku do metod wychowawczych Przemka i dać mu kilka praktycznych rad dotyczących życia rodzinnego (które z pewnością sam by wykorzystał, gdyby miał rodzinę), jednak widząc spojrzenie Pedagoga, rozmyślił się.
- Fanaa, idziemy.
- Nie spytałeś go o oceny – zauważyła grzecznie Fanaa, gdyż mimo buntu wciąż potrafiła zachować godność.
Przemysław zwrócił się do profesora.
- Zda?
- Proszę pana, to nie jest… - tutaj Pedagog aktywował Spojrzenie – Tak, zda.
Po chwili wychowawca został sam w sali. Obserwując przez okno Fanę wspinającą się na rusztowania i zastanawiając się, co zrobił ze swoim życiem.