z.1. 
Czyli jak wieszak na ubrania może zepsuć Święta. 
Nastał  czas świąteczny. Wszyscy zacieszali niezmiernie, bo myśleli, że coś  dostaną w Wigilię. Fanaa przebywała wraz ze śpiącym Shiki’m (trzymał jej  smycz) w przystrojonym za pomocą markera („Wesołyh Świąt rzale.!”  >>Aidou<<) holu i właśnie kończyła ubierać choinkę w  kolorowe łańcuchy z ołowiu, kiedy ze schodów majestatycznie spadł  Przemek, żeby zwolnić modela z warty.
- Cześć! Ładna choinka?!
- Fanaa.
- Co?
- To wieszak na ubrania.
- Wygląda jak choinka.
- …
- Czemu leżysz na ziemi? – po chwili milczenia zapytała z uprzejmym zainteresowaniem Mohlenaa.
- Bo upadłem.
- Doprawdy. (Yuuki od miesiąca dawała jej lekcje dyplomacji.)
I Fanaa wróciła do wcześniejszego zajęcia. Niestety jej wrodzona  koordynacja sprawiła, że próbując wcisnąć gwiazdę na kolisty czubek  wieszaka dziewczyna straciła równowagę i pierdolnęła w tenże, a on z  hukiem uderzył w ziemię, a właściwie w Przemka. Nieszczęsny nauczyciel  oberwał ołowianą kulą (>>łańcuch świąteczny<<) w potylicę.
Ponieważ  po wielkim huku, wywołanym chwilę przedtem, w holu zapanowała  niepokojąca cisza, zaraz zaczęli schodzić się uczniowie, personel i  dzieci Brangeliny, a zaraz po nich wkroczył Kaname.
Najpierw zobaczyli Dziecko Lidla.
- Co zrobiłaś, Fanaa?– zapytał Kuran, w myślach dodając „Jestem zajebisty”.
- Nie jesteś.
- Co?
- Nie jesteś zajebisty.
Przez chwilę mierzyli się spojrzeniami.
- Czytasz w myślach?– odezwał się w końcu Kaname.
- Nie.
Czysto  krwisty zapewne drążyłby dalej ten temat, ale w tej chwili z tłumu  wyszedł Sebastian. Bez słowa pomógł Fanie wstać, po czym z przezorności  przekazał jej rękę Kuranowi (mieli taką zasadę, żeby nie zostawiać jej  bez opieki). Następnie podniósł wieszak/choinkę i kucnął przy Przemku.  Gdy uznał, że ten jest żywy, położył jego ramię na swoich plecach i  dźwignął go na nogi (Fanaa w tym czasie uciekła na sufit i upiekła  szarlotkę).
- Przyjac’elu dobry…ledwo tzszymam się na nogach!
- Niedobrze…cytuje Stanisława Augusta Poniatowskiego z „Termopili Polskich”. – ocenił sytuację Sebastian..
Cz.2. 
 Dies Irae
- To straszne, że Przemek w Wigilię leży w szpitalu. – stwierdziła Fanaa dnia dwudziestego czwartego grudnia anno Domini 2010.
Wszyscy postanowili przemilczeć to, że trafił tam z jej winy.
- Ale to tylko wstrząs mózgu i pęknięcie czaszki – pocieszyła dziewczę Yuuki – chcesz zapalić?
Kurosaki rzucił w nią morderczym spojrzeniem, które odbiło się od ściany i trafiło Aidou w oko.
- To już dwóch mniej.– zauważyła Rima.
- Jestem głodny. –zauważył Shiki.
Towarzystwo ożywił nieco Sebastian, który przyniósł Cielowi herbatę (ignorując fakt, że był środek lekcji)
- Nie myślicie, że powinniśmy odwiedzić Przemysława w szpitalu?
Nastąpiła chwila pełnego konsternacji milczenia.
- Nie. – zadecydowała Fanaa, kiedy kilka osób nie wytrzymało napięcia i zaczęło chrapać.
- Proszę pana! – odezwał się znudzony Light.
-  Czego?! – warknął Zero (który musiał wrócić od Kasi i zastąpić Przemka,  bo dyrektor nie chciał Kurana wykładającego więcej, niż jeden przedmiot) zajęty tłumaczeniem różnic psychicznych  między płciami („Kobiety są pojebane! Wiecie, co Kaśka zrobiła?! Ona ma  dwa demony w domu, rozumiecie?! Nigdy, przenigdy nie wpuszczajcie kobiet  do kuchni, bo zrobią bigos! BIGOS, ROZUMIECIE?! A tamta, co tam siedzi,  tak, do ciebie mówię, kulo śniegu, latała za mną cztery lata i robiła  „Zieroł!”! Nosz to jest jakaś zaraza!
…TY TAM Z TYŁU, CO WIDZISZ W TYM ZABAWNEGO? <strzał>”).
- Dlaczego mamy lekcje w Wigilię?
- Stul pysk, bo skończysz jak ten za tobą!
- Kiriyu-sama, z całym szacunkiem, ale to była miotła Kurosakiego. – sprostował Sebastian.
- Czasem chichocze, jak jej się nudzi – objaśnił pospiesznie Kurosaki.
-  Morda wszyscy! – uspokoił klasę Zero i już miał wrócić do wykładu,  kiedy dotarło do niego, że nie pamięta, o czym mówił - …eee…ten…CZOŁGAMY  SIĘ DO WYJŚCIA! TERAZ! NIEMCY NAS OSTRZELIWUJĄ!!! AGHR!
- Niemcy? Czy on nie był w Afganistanie?
- Ty z notesem! Sto pompek! Za brak dyscypliny! Jesteś pod ostrzałem, cioto!!!
Light  mógł znieść wiele, ale nie obelgę. W przypływie niepohamowanej złości  podniósł jakiś długopis i w swoim Słit Nołcie  (>>bezcześcimy<<), z użyciem romaji, zapisał dwa słowa:
KIRIYU ZERO.
Sala zamarła. Ciszę przecinał tylko wariacki śmiech Fany, która turlała się po suficie.
Zero  zamrugał: raz, potem dwa razy. Spodobało mu się, więc mrugnął po raz  trzeci. Zabawa jednak szybko mu się znudziła, a wszyscy patrzyli na  niego przerażeni, więc spytał:
- Co?
Raito  zawył z bezsilności. Potem się wywalił. Potem stoczył się ze schodów i  uderzył w biurko nauczyciela. Kiedy z oczu i nosa zaczęła toczyć mu się  piana, a z uszu sok pomarańczowy, postanowiono coś z tym zrobić. Zaraz  jednak zadzwonił dzwonek na przerwę, więc wszyscy, włączając w to Fanę i  niosącego ją na plecach Kurosakiego, poszli na obiad. Po jakimś czasie  również Kira postanowił przywołać się do porządku, albowiem Bóg Nowego  Świata też musi posiadać trochę samodyscypliny.
-  Nie…nie daruję im! NIE! NIGDY! JESTEM KIRA! JESTEM BOGIEM NOWEGO  ŚWIATA!!! I MAM DŁUGOPIS Z MISIEM! NIKT MNIE NIE POKONA! BUAHAHAHA!!!
-  Cześć, Light-kun. – powitał go Ryuuzaki, który wszedł do klasy w tłumie  wracającym na lekcję z Kuranem – dlaczego mówisz do siebie?
- GIŃCIE!!!
- Aha.
Light  już chciał zrealizować swój misterny, szatański plan (czyt. zajebać  wszystkich), kiedy zorientował się, że nigdzie nie ma jego notesu.  Utrzymując majestatyczny chód oraz minę Pana Zóo poszedł go szukać.  Nagle dostrzegł, że nad JEGO skarbem pochyla się mała, ruda dziewczynka i  JEGO długopisem kaligrafuje „dafnia dafnia dafnia kura mumin i  hatifnat”. 
-AAAAGHRRFGHASHRGHAAAR!!!!!!!
- O, krztusi się – zauważyła Rima – Shiki, chcesz cukierka?
- Fanaa, zdenerwowałaś Kirę – objaśnił Sebastian zdziwionej Mohlenie.
- Aha, wiedziałem, że to Kira. – stwierdził L – teraz poniesie karę śmierci. Fanaa, oddaj moje ciacho.
- Nieeeee…
Light tymczasem gryzł schody.
-  Yagami-kun, nie ma sensu się sprzeczać…bądź mądrzejszy…po prostu oddaj  jej ten zeszyt, niech sobie rysuje, przecież wiesz, że musi poprawić  pismo… – tłumaczył Kirze Kuran, który przyszedł na lekcje jakieś  dwadzieścia minut temu, ale ponieważ nikt nie zwrócił na to uwagi,  postanowił włączyć się do dyskusji.
- Głupcy! Niczego nie rozumiecie! Złóżcie mi pokłon, a oszczędzę was!
- Jestem pelikanem! – stwierdziła Fanaa, stanąwszy na jednej nodze.
Chwilę  później spod Akademii odjeżdżała furgonetka z napisem „Zakład dla  umysłowo chorych im. Św. Kiry”. I nie, to nie Fanę zabrali. 
- Super, i teraz ja będę musiał to wszystko sprzątać... – stwierdził Kurosaki zapalając papierosa. 
- Nie peniaj ziomie, zawsze może być jeszcze gorzej! – pocieszyła go Yuuki. – a w ogóle, to mam pytanie.
- Wal.
- Dlaczego ona nas szpieguje?
- Fanaa? Nie wiem… może jej się nudzi…
- Co się stało? – warknęła wampirzyca troskliwie, wyciągając Fanę z krzaków.
- Nie wiem.
- Tęsknisz za Przemkiem?
- Yyyy…nie.
Nagle podszedł do nich L, wpieprzając czekoladę.
- Jest Wigilia. –Poinformował.
- Tyy, rzeczywiście.
Wszyscy  ruszyli więc jak jeden mąż w stronę szkoły, gdzie po zakończeniu lekcji uczta wigilijna  trwała w najlepsze, mimo nieobecności Przemka, Lighta i Aidou  (>>oko<<).
 Cz. 3 
Katharsis.
Nastał  31 grudnia. Przemek i Aidou wrócili już ze szpitala, a od Lighta w  odpowiedzi na wysłane przez dyrektora kwiaty dostali świąteczną kartkę z  krwawoczerwonym napisem „dopande waz wy p” (najwyraźniej zabrano mu  kredkę, nim skończył)
Kurosaki z całej siły jebnął we wrota Akademii.
- To jest ciężkie, zasrańce!
Kogoś  mogłoby dziwić to, że wszyscy, którzy go usłyszeli, od razu pobiegli mu  na pomoc, gdyby nie świadomość o zawartości siatek, które przytargał.  Wystarczy spojrzeć na datę, żeby zorientować się, jaka była…
- SOCZEEEK! – wrzasnęła Fanaa i rzuciła się na woźnego.
- To jest zielona herbata, bachorze.
Fanaa zrobiła „:3”, więc Tasuku postanowił zostawić ją na razie w spokoju.
- No, to możemy witać Nowy Rok.
- Herbatą?
- Ludzie kulturalni potrafią bawić się bez alkoholu. – oznajmił urażony Kaname.
- Z HERBATĄ?!
-  Ja tylko wypełniłem polecenie – usprawiedliwił się Kurosaki – ale dla  siebie też coś kupiłem. – dodał z iście szatańskim błyskiem w oku.
- Krakersy? – chciała wiedzieć Fanaa, ale nikt jej nie odpowiedział.
***
W  składziku Kurosakiego zgromadziło się za dużo osób, więc imprezę  postanowili przenieść do Księżycowego Akademika. Właściwie zaczęło się  tylko od Tasuku, ale zaraz przyszła Fanaa, która się zgubiła. Chwilę po  tym usłyszeli pukanie i w uchylonych drzwiach zobaczyli Zero i stojącą  za nim Yuuki.
- Słyszeliśmy, że macie wódkę.
Zaraz po nich przyszedł Przemek.
- Fanaa, wszędzie cię szukałem, nie pij z nimi.
Następnie pojawił się L:
- Jedzenijeeee! 
Potem do kanciapy zwaliły się wszystkie wampiry z klasy nocnej, bo z Kuranem i Dyrciem było nudno.
Na koniec przyszli Ciel i Sebastian, bo młody Phantomhive był przerażony perspektywą picia herbaty z butelki. 
Zrobiło się troszkę ciasno. Mohlenaa weszła na sufit i pomyślała (!) chwilę.
- To Kuran i Dyrcio są tam sami?
- Szliszznie, Fanaa! – Zadowolony (pijany) Przemek rzucił jej (w nią) cukierkiem.
-  Do Ksienszycofwego (hik!) Akatemiga! – zarządziła Yuuki i tłum rzucił  się do wyjścia. Operacja ta nie obyła się bez ofiar, bo drzwi były  trochę wąskie, ale i tak wszyscy się cieszyli.
*** 
Na  pięć minut przed północą całe towarzystwo było już dawno pijane. Całe, poza,  rzecz jasna, Faną i Cielem, bo byli nieletni itd… No dobra, serio całe, z tym, że Fanaa zachowywała się jak zwykle. Nie można było  jednak powiedzieć tego o Kurosakim, który tańczył ze swoją miotłą,  Sebastianie wbijającym widelce w wieszak na ubrania, czy Kaname, który  siedział w kącie odgrywając z Aidou scenkę yaoi i Yuuki nagrywającej ich  z zamiarem umieszczenia tego na YouTube. Nagle jednak wszyscy przerwali  swoje zajęcia i zwrócili uwagę na coś naprawdę, naprawdę dziwnego.
Przemek, z rozpiętą do połowy koszulą i włosami opadającymi na twarz wyciągnął Fanę na środek parkietu i wrzasnął:
- Tzszeba się…bafwić, Achil’esje!
Wszyscy zamilkli.
- O nyije…on snowfu to rrobi… - jęknął przerażony Sebastian.
Wszyscy nadal milczeli.
- Fano Kiro Dimitrio Mohleno (tutaj jakimś cudem nie przekręcił ani słowa) czszy wyjdziesz (hik!) zsa mnije?!
Fanaa spojrzała na niego tak: -.-
Tymczasem w sali rozległy się szepty:
- Po’ebao go?
- Myszlaem, sze toi jej ojcijec…
- Kto zabprał moe cijacho?
- Chyba sie nije zgkodzi…?
- Fuij.
- Dzo tu robi ten guas?!
Przemek się zniecierpliwił.
- No to wyjciezsz czi nije?!
- CZY.TY.WŁAŚNIE.ZWRÓCIŁEŚ.SIĘ.DO.MNIE.W.WOŁACZU?!
Szepty ucichły.
Dyrektor, chcąc załagodzić sytuację, wylał na Przemka wiadro zimnej wody i zaczął wrzeszczeć:
- PIĘĆ! CZTERY! TRZY!
Wszyscy (w tym wytrzeźwiały Przemek) zapomnieli o tym, co się przed chwilą stało i ochoczo przyłączyli się do odliczania.
- DWA! JEDEEEEEEN!!!
- Nije, zsa wszeszśnie. – oznajmił Kurosaki, patrząc na zegarek – ijest dopijerro szysta nad rhanem!
Oczy wszystkich zwróciły się w jego stronę.
 - Te, on mozsze mijeć rracje…
- ‘ierdolić…kto otpala petarty?!
- JEEEE!!! – ryknął tłum.
To była jedna sekunda. Sekunda, kiedy przestano zwracać uwagę na Fanę.
Chwilę potem wszyscy wygrzebywali się spod gruzów Akademii.
- To znów się przenosimy? – spytała Przemka rozradowana Fanaa.
I tak oto Fanaa Kira Demetria Mohlenaa otrzymała szansę rozpoczęcia wszystkiego od nowa.