UWAGA!

„Do you want to be my FRIEND?” to powalona parodia tworzona przez osobę w pewnej części niepoczytalną, która w żadnym razie nie ma na celu obrażania czytelników. Wszystko to powstało w efekcie porażenia łbowego i nic z tym już nie da się zrobić. Postacie to w większości figury należące do mangak (głównie Matsuri Hino, która jest kreatorką właściwie całego świata przedstawionego z Akademią Cross i Kuranem na czele, a także Yany Toboso, Motomi Kyousuke i Tsugumi Ohby) z wyłączeniem bohaterów stworzonych przeze mnie, jak Fanaa (moje alter-ego) lub głaz, bohaterów, których pierwowzorami były osoby z otoczenia, jak Przemek, lub które są zapożyczone ze świata realnego, jak Marilyn Manson czy choćby moja mama.Gościnnie do opowiadania zaprosiłam też siebie samą.

niedziela, 29 stycznia 2012

09. Fanaa Kira Demetria Mohlenaa poważnieje.

Był piękny, wrześniowy poranek. Dokładnie osiemnasta. Do przestronnej jadalni w posiadłości należącej (formalnie) do Przemka przylewitowała radośnie ćwierkająca postać o poplątanych, ognistorudych włosach. Odziana była w długą, staromodną koszulę nocną oraz czarne, skórzane skrzydła na gumce.
- Fanaa, skąd masz tę koszulę? – spytał uprzejmie gospodarz, popijając herbatę i ignorując drugi element stroju podopiecznej.
- Ciel mi pożyczył!
(Minę Ciela w tym momencie pozostawiam wyobraźni czytelnika.)
Przemek bez słowa podał Fanie śniadanie (pianki z piankami i herbata z Lidla. Zielona.), które specjalnie dla niej chronił własną piersią aż do teraz. Tak jest proszę państwa, to właśnie prawdziwa miłość. Chociaż w sumie to nie. Nieważne.
Gdy dziewoja zajęta była konsumpcją, Przemek przesłał Sebastianowi i Cielowi telepatyczne przeprosiny za nieupilnowanie jej. Atmosfera zagęściła się.
- Jak karmel! – zauważyła Fanaa.
Wszyscy spojrzeli na nią z niepokojem. Powiedzieć jej to?
Zaraz jednak niepokój się ulotnił, bo każdy z obecnych uświadomił sobie, że to i tak rola Przemka. W ostateczności Kaname lub Kurosakiego. Na wszelki wypadek jednak postanowili wyjść z pomieszczenia.
- Fanaa, czy pamiętasz naszą rozmowę na temat edukacji? Jak ważne jest, aby dziewczęta się kształciły?
- Coś w tym jest, faceci są za głupi – wtrąciła się Yuuki, która akurat weszła po coś do jadalni.
Przemek westchnął.
- Dziękuję ci, Yuuki. Wyjdź.
- Ooo, ooobraź się! – zapiała teatralnie wampirzyca i poszła sobie.
Pedagog kontynuował.
- Mam nadzieję, że nie jej rad będziesz słuchać na ścieżce edukacji. Masz wiele możliwości i nie jesteś ograniczona ani finansowo, ani…zdrowotnie – spojrzał na nią niepewnie – no, w każdym razie masz perfekcyjną opiekę. Wiedz, że jestem zawsze gotów ci pomóc, musisz tylko udowodnić, że chcesz. Zależy mi, abyś zdobyła wykształcenie, więc w sumie to nie musisz chcieć, bo i tak nie masz wyboru. Jest to jednak dla ciebie błogosławieństwo, że możesz się uczyć, i to w najlepszych szkołach, gdzie tylko zapragniesz. To fikcyjne opowiadanie, więc finanse, bariery językowe i kulturowe nie stoją na przeszkodzie. Z tego samego powodu również jestem pewien, że szkołę tę skończysz. Musisz tylko pójść do przodu. Zrozumiałaś, co mam na myśli?
Patrzył na nią wyczekująco. Ona na niego.
I tak przez dłuższą chwilę.
W końcu…
- Coś mówiłeś?
Rozmawiając z kimś innym zapewne cierpliwie powtórzyłby cały wykład.
Nie na darmo zwany był…
PEDAGOGIEM.
Ale teraz mu się nie chciało. Westchnął więc tylko i stwierdził:
- chcę cię posłać do liceum.
***
- TAAAATOOOO, JA NIE CHCĘ DO LICEUUUUM!
- Stul pysk, nie jestem twoim ojcem!
Taką to scenkę obserwowali Fanaa, Przemek, Kaname, Dyrcio Cross i Kurosaki stojąc przed bramą nowej szkoły Mohleny.
- Biedne dziecko – stwierdził Dyrcio.
- Biedny rodzic – stwierdził Przemek.
- Haha, ale ułom – ucieszyła się Fanaa.
Wszyscy spojrzeli na nią.
Jak one szybko rosną.
Kaname, jako najbardziej emocjonalnie z dziewoją związany, wzruszony wręczył jej liścik i zapłakany uciekł rozwalać pionki.
Treść listu była następująca:
 „Fanaa, to bardzo ważny dzień w twoim życiu. Pamiętaj, to nie jest Akademia Cross, nie uczę tu choć to się da załatwić, nie masz pod nosem swojego pokoju w sumie i tak zawsze spałaś u mnie, lekcje odbywają się w dzień i nie wolno ci uciekać z nich z wrzaskiem, przeklinać, kraść sprzętów ani dyskutować z nauczycielami, inaczej cię wyrzucą aczkolwiek łapówka mogłaby to załatwić. Poza tym musisz dojeżdżać do tej szkoły, nie masz lekcji na miejscu, więc wstawać będziesz nieco wcześniej przeprowadźmy się! i nie możesz latać do nas z każdą błahostką, bo nie będzie nas, jak zwykle, na miejscu przynajmniej ich, ja będę koczował pod szkołą.”
Liścik przeczytał Kurosaki, bo Fanaa natychmiast po otrzymaniu koperty wyrzuciła ją za siebie i pobiegła zbadać każdy centymetr nowej szkoły.
- Biedak, bardzo to przeżywa – stwierdził Przemek beznamiętnie.
- Taa. Chodź sprawdzić, czy jest tu gdzieś monopolowy – poparł go Kurosaki, gniotąc kartkę i rzucając za płot.
- Dobra.
Dyrcio został sam. Był skonfundowany. Nigdy nie widział Kaname okazującego uczucia w ten sposób.
W końcu postanowił wrócić Dyrciomobilem do domu i sobie coś ugotować.
***
Tymczasem przed monopolowym…
- Ale fajnie, ale blisko, będę miał gdzie siedzieć, jak mnie wezwą do dyrektora! – Cieszył się Kurosaki.
- Przykro mi, ale to mnie będą wzywać!
- Dlaczego niby ciebie?!
- Bo to ja zawsze za nią łażę, od moich działań rozpoczęło się to opowiadanie i w ogóle jestem najważniejszy!
- Guzik prawda, patrz jakieś dwadzieścia jeden zdań do tyłu!
- „Jak one szybko rosną”?
- Nijeee, to pod tym.
Przemek przeczytał „Kaname, jako najbardziej emocjonalnie z dziewoją związany…”.
- Och.
Posłał mordercze spojrzenie Autorce.
- No co? – spytała wojowniczo Autorka.
- Nic, nic.
Zapadła cisza. Na jakieś trzy sekundy.
- Ale i tak to ja jestem dla niej najważniejszy.
- Jak chcesz – stwierdził Kurosaki wyciągając skądś wódkę i idąc w stronę krzaków.
Przemek postanowił poszukać podopiecznej i uregulować należność za ewentualne szkody, które prawdopodobnie zdążyła już spowodować.
Znalazł ją w łazience. Wyglądała na oszołomioną.
- Fanaa, jak długo tu jesteś?
- Pieprzyć to, patrz! TU SĄ ZASUWKI W DRZWIACH!
- Rozumiem.
- Hahaha, zasuwki, prawdziwe, kurwa, zasuwki! ZASUWKI W DRZWIACH W KIBLU! To znaczy, drzwi się zamykają! HAHAHA! ZAAASUUUWKIIII! Jeeeaa, zasuwki!
Postanowił to przeczekać.
Po chwili spojrzała na niego.
- To damska toaleta – stwierdziła radośnie.
- Nie mam nic przeciwko.
- Acha. Chodź! – z psychopatycznym rechotem chwyciła go za przegub i pobiegła przed siebie. Przemknęli przez sześć korytarzy, nieskończoną ilość schodów, szatnię, podziemny schron dla podróżników z przyszłości, bufet i ołtarz ofiarny. W końcu Przemek zatrzymał się, zmuszając do tego także Fanę.
- Fanaa, gdzie mnie prowadzisz? – Zapytał spokojnie.
- Yyy…nie wiem.
Za nimi na ołtarzu zapaliło się kilka świec.
- Skoro tak, ja zacznę. Mam prośbę do ciebie.
W migotliwym świetle niewiadomojak ukazała się mroczna postać. Skąd się wzięła? Pewnie znikąd.
- Wal!
Postać walnęła w ołtarz toporem. Raz.
- Musisz…
Drugi.
- Stać się…
Jeb. Trzeci.
Przemek nie wytrzymał.
- Cholera jasna, kto tak hałasuje?! – Oburzył się, wyjmując papierosa i zapalając go od jednej ze świec.
- COŚ CI NIE PASUJE?! PADNIJ! – wrzasnęła postać i poleciała serią z ckm-u po bolszewikach.
- Nie, nie, nie, to jest polska szkoła, skąd tu, do pasteli świętej, bolszewicy? – spytał ktoś z widowni. Na temat ckm-u postanowili milczeć.
- Odreagowuję po „Bitwie Warszawskiej” – odpowiedziała Autorka, wzdrygając się.
Przemek posłał jej współczujące spojrzenie (na więcej się nie odważył).
- Aż tak zły film?
Wybuchnęła płaczem.
- NIGDY NA NIEGO NIE IDŹ!!! A Natasza Urbańska…nijeee… - reszta słów zatopiła się w pełnym pasji i przesyconym rozpaczą szlochu.
- Nie oglądam filmów wojennych, NIE MUSZĘ! – Oznajmił z dumą Zero, bo on to krył się pod wcześniejszym aliasem „mrocznej postaci”
- Tak, tak, rozumiem. Ale co do akcji ma ckm, bolszewicy i Zero? Czy to nie była przełomowa scena? Czy nie mieliśmy skupić się na niej? – Negocjował Przemek.
Autorka wytarła łzy w rękaw Zera.
- Z-zero będzie tu u-uczył plastyki…ale ma-masz racj-ę…
Skinęła dłonią i zaraz Fanaa oraz Przemek znaleźli się na kwiecistej łące, po której biegały zajączki, króliczki, sarenki, słonie, pandy i jednorożce. Wokoło kwitły baobaby a nad nimi rozpinała się tęcza, będąca w tej chwili bardziej niż zwykle symbolem homoseksualizmu.
- Eee…to co chcesz? – Spytała Fanaa i przyrąbała z glana jakiemuś krasnoludkowi, który próbował wcisnąć jej bukiet stokrotek.
- Jak już mówiłem, mam prośbę.
- Taa, to pamiętam.
- W liceum zaczynasz z czystą kartą, co przynosi zarówno plusy, jak i minusy. Nikt nie będzie traktował cię pobłażliwie, a ludzie tutaj nie są przyzwyczajeni do twojej…samowoli.
- Oj.
- Dlatego właśnie…
Fanaa wstrzymała oddech.
- niechętnie ci to mówię, ale…
Fanaa zaczęła sinieć.
- musisz…
Fanaa się dusiła.
- spoważnieć.
Dziewczyna zaczęła kaszleć, znów radośnie witając tlen w swych drogach oddechowych.
- Tylko tyle?
- A czego się spodziewałaś?
- Nie wiem.
Przemek westchnął. Trudno było mu pożegnać dawną Fanę. Chodź świadomość, że już nie wyląduje przez nią w szpitalu, była całkiem miła.
- To jak?
- No dobra. Mogę spoważnieć. Przepraszam, jeżeli swoim, subtelnie mówiąc, swobodnym zachowaniem, przysporzyłam kłopotu komukolwiek. Mam nadzieję, iż zasługuję na twe wybaczenie. Ale i tak nie będę się uczyć.
Przemek zamrugał. Łatwo poszło.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz