UWAGA!

„Do you want to be my FRIEND?” to powalona parodia tworzona przez osobę w pewnej części niepoczytalną, która w żadnym razie nie ma na celu obrażania czytelników. Wszystko to powstało w efekcie porażenia łbowego i nic z tym już nie da się zrobić. Postacie to w większości figury należące do mangak (głównie Matsuri Hino, która jest kreatorką właściwie całego świata przedstawionego z Akademią Cross i Kuranem na czele, a także Yany Toboso, Motomi Kyousuke i Tsugumi Ohby) z wyłączeniem bohaterów stworzonych przeze mnie, jak Fanaa (moje alter-ego) lub głaz, bohaterów, których pierwowzorami były osoby z otoczenia, jak Przemek, lub które są zapożyczone ze świata realnego, jak Marilyn Manson czy choćby moja mama.Gościnnie do opowiadania zaprosiłam też siebie samą.

niedziela, 29 stycznia 2012

Luna, czyli wszystko, czego nie chcecie wiedzieć o Autorce, ale i tak się dowiecie.

Notka pisana w tegoroczne wakacje, miała być obszerniejsza, ale jako, iż po dziś dzień w ogóle nie ruszyła z miejsca, dopisałam parę zdań i wwaliłam, jak stała. W zanadrzu mam jeszcze wywiad z Claudem Faustusem pisany lekko nieprzytomnie o czwartej rano w Nowy Rok, jest dość ciekawy. Jeśli pomysł wypali, odwalę więcej takich.
Oglądam "Soul Eatera"!
Lalala, Death the Kid!

Zapraszam do makabrycznej lektury zła.
***
Sierpniowe popołudnie, upał jak cholera. Autorka siedzi w swoim za pomocą rolet odciętym od słońca pokoju i robi różne dziwne rzeczy, m.in. przepisuje z komputera teksty po łacinie, molestuje nowe stalówki, tańczy sobie oraz śpiewa razem z Kyo coś o wylizywaniu czternastolatek. W pewnym momencie drzwi otwierają się. Autorka, chcąc jak najszybciej spławić intruza podnosi głowę…
- O kurwa.
- Otóż to. – odpowiada intruz.
Po tych słowach na krótką chwilę nastaje mhroczna cisza. Przerywa ją Autorka, rozpaczliwym i desperackim odruchem rzucając się ku jedynej drodze ucieczki – oknu.
Nie ma jednak szans – Sebastian Michaelis dosłownie w pierwszej chwili łapie ją i teraz dziewczyna jest unieruchomiona.
- Dawno się nie widzieliśmy, Luno. Chyba czas na nowy odcinek.
***
Na początek parę słów o naszej Autorce, którą na czas wywiadu nazwiemy Luną. Jest to urokliwa uczennica szkoły średniej o dość specyficznym sposobie bycia.
- Sebastian, u nas się mówi „liceum”.
Często czyta przez ramię i wtrąca swoje, niekoniecznie potrzebne, zdanie, gdzie się da. W dodatku nie używa wołacza, lecz mniemam, że spowodowane jest to urazem z dzieciństwa.
- Nie przeginasz?
Niekiedy bywa impertynencka, jednak jest to część jej uroku. Słuchając jej, męczennik zapewnia sobie miejsce w Królestwie Niebieskim.
- SEBASTIAN!
Ponieważ jednak brak zajęcia prowokuje u niej to karygodne zachowanie, jakim jest, mało zresztą dyskretne, skradanie się za mną i podczytywanie…
- Dlaczego miałabym się skradać?
- Luno, czy znasz swój grafik na dzień dzisiejszy?
- Nie.
- Więc zajmijmy cię czymś.
***
[S]ebastian: Ile masz lat?
[L]una: Kobiet nie pyta się o wiek!
S (uśmiecha się i chwilę potem robi unik przed lecącym w jego stronę krzesłem): Kobiet owszem.
L: Ty łajzowaty samcze z…
S: Przejdźmy dalej. W jakim celu postanowiłaś obnażyć swoją głupotę na tym blogu? Czy jest to część twojego planu? Chcesz uśpić czujność czytelnika?
L: Eee…
S: Lubisz budyń?
L: Jaki to ma związek…
S: Jesteś mężatką?
L: SŁUCHAM?!
S: A masz chłopaka?
L: Co to w ogóle za pytania?
S: Jakiego szamponu używasz?
L: …eee…zielonego takiego…
S: Tyle ode mnie, teraz od kogoś z nadzwyczaj wąskiej grupy czytelników!
L: ...
S: Pierwsze kilka pytań od Ivoreny, inaczej panny Katarzyny: „dlaczego blog nazywa się tak, jak się nazywa”?
L: Bo to było pierwsze siedem słów, jakie przyszły mi do głowy.
S: Najwyraźniej droga Luna jest zbyt dumna, by przyznać, że nie ma przyjaciół.
L: Słucham?
S: Dlaczego tak dawno nie było nowej notki?
L: Jak to: dawno? Dopiero co była *przegląda kalendarz blogowy* eee…no faktycznie.
Nie wiem.
S: A wiesz, że nie masz kalendarza blogowego?
L: Masz tam takie pytanie?
S: Nieważne. Następne brzmi: „dlaczego nie kradniesz ode mnie Zero, skoro ja go kradnę od ciebie?”
L: Ekhem…wiesz…Sebastian…ja nie przypuszczałam, że ty…
S: To wciąż są pytania od Katarzyny.
L: Aha. Bo są wakacje. Ale ukradnę.
S: Bardzo logiczne. „Dlaczego poza moim nie ma na razie innego komentarza?”
L: Pewnie inni się boją.
S: Optymistka z ciebie *robi unik*. Pytanie piąte: „przepraszam, czy tu biją?”
L: Trochę *chowa siekierę za plecami*.
S: „Jakie pozytywne następstwa, według ciebie, przyniesie globalne ocieplenie?”
L: Yyy…nikt nie będzie straszył nas tym, że może nadejść?
S: „Czy Bieber jest kobietą?”
L: Jest.
S: „Dlaczego idąc ulicą w różowych rajstopach i krótkich spodenkach z obrzępanymi nogawkami stanowię obiekt nachalnych obserwacji?”
L: *trochę dziwnie patrzy na Sebastiana* Bo chodzi się chodnikiem.
S: „Czy kiedykolwiek spotkało cię coś takiego jak mnie w pytaniu wyżej?”
L: Właściwie, to cały czas. Pewnie dlatego, że zakładam glany bez względu na pogodę.
S: Naprawdę myślisz, że to przez glany?
L: A niby…eeej, tu nie ma takiego pytania!
S: I ostatnie od Katarzyny: „czy jeśli słucham piekielnego metalu, maluję paznokcie na jaskrawe kolory, czytam Harrego Pottera i lubię czarny, to znak, że coś się dzieje?”
L: Yyy… *patrzy na swoje paznokcie, nadmiar czerni w szafie, zbiór „Harry’ego Pottera” na półce i przycisza muzykę* …Sebastian ci odpowie…
S: *nastaje pełna napięcia cisza* Tak.
L: Na razie to chyba na tyle. Sebastian, a ty wiesz, że Kasia cię nie lubi?
S: Wiem.
L: o.O
S: Czytam komentarze na Monochromie.
L: Aha.
S: Następne kilka pytań od Roksany, która twierdzi, że nie potrafi zadawać pytań. Potwierdza to już pierwsze pytanie, będące bardziej rozkazem i brzmiące „PISZ! nakazuję Ci, dlaczego nie piszesz?”.
L: Sebastian, to nie jej wina, że…w sumie to jej wina. A odpowiem zaprzeczeniem, bo przecież piszę!
S: Tak, tak. „Gdzie masz swoje macki?”
L: Nie powiem!
S: „Skąd pomysł ‘wywiadu’?”
L: *zerka na Sebastiana i robi minę mordercy* z Niepokalanowa…
S: *z przerażeniem gapi się na następne pytanie* „śpię sobie spokojnie na mszy o 23.00 (jakieś dziwne coś odstawiali- ustawili się w kolejce i kładli ręce i całowali stół, eee no ten biały... ee.. ołtarz?!)” *Sebastian wali głową o szafę* „z głową na ławce na śpiewniki, a tu mnie laska szturcha i mówi: ‘Pamiętaj Bóg Cię kocha’” *po kolejnym uderzeniu z szafy prosto na głowę Sebastiana spadł młotek* „Więc ja się pytam: Co to ma być?”
L: To, że cię okłamała.
S: Pytanie ode mnie: co na twojej szafie robił młotek?
L: Chyba…leżał.
S: Nieważne. Następne pytanie: „dlaczego tatuś dał mi gumy w opakowaniu na leki na nadciśnienie”?
L: Bo to nie były gumy.
S: I ostatnie: „dlaczego zjadłaś orange?”
L: Eee…no, to trudne pytanie…więc…ekhem…yyy…ale jakby to…bo…no wiesz, kiedy ja nie…i nie chodzę przecież…a potem to…yyy…nie wiem :D
S: To było dziwne.
***
L: Sebastian, minęło prawie pół roku od ostatniego zdania. Weno coś powiedz.
S: Czytajcie Monochroma!
L: Właśnie!
S: I kupujcie pamiątki!
L: Ha!
S: Kupcie jej leki.
L: O.o
S: Dziękujemy za uwagę!
L: Lub jej brak!

Do svidaniya!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz